piątek, 19 czerwca 2015

Spirytystyczna nauka o człowieku w życiu codziennym

„Wszystko, co irytuje nas w innych może nas zaprowadzić do zrozumienia samego siebie.” - C. G. Jung

Duchowa ewolucja, która nieprzerwanie wznosi rodzaj ludzki w procesie reinkarnacyjnym, wskazuje, że w każdym z nas w sposób naturalny tkwi potencjał rozwoju: moralnego i intelektualnego; a zatem człowiek posiada w swojej nieśmiertelnej duszy dobro albo przynajmniej zdolność do bycia dobrym.

Jeśli uświadomimy sobie ten fakt, zaczniemy inaczej spoglądać na ludzi, z którymi zetknął nas los. Nawet pobieżna obserwacja naszych relacji pokazuje, że nazbyt często skłaniamy się do przeceniania elementów negatywnych w człowieku, z którym wchodzimy w interakcję. Być może na sto przypadków w dziewięćdziesięciu dziewięciu ktoś zachował się wobec nas uczciwie, ale wystarczy jedno kłamstwo, aby w naszych oczach jego obraz wywrócił się o 180 stopni. A przecież osoba ta pozostała tym samym człowiekiem, jakim była wcześniej – z wszystkimi zaletami i wadami, które wynikły z jej przeszłych doświadczeń.



W świetle spirytystycznej wiedzy o duszy ludzkiej wszyscy, którzy dotąd wydawali się źli, zdeprawowani, obdarzeni złymi nawykami, teraz jawią się po prostu jako zagubieni, czasowo niezdolni do zmiany swojego życia wskutek wewnętrznych lub zewnętrznych uwarunkowań, nieposiadający chęci lub dość silnej woli, żeby tej zmiany dokonać. Wobec powyższego długofalowym zadaniem każdego spirytysty staje się zmiana owych uwarunkowań. Sposoby na to są rozmaite: uczciwe postępowanie bez względu na nieuczciwe otoczenie; dawanie przykładu własną osobą; dobra rada, która pomoże odkryć problem, a nie urazi; rezygnacja z obmowy, plotkarstwa (skłonność tę można usunąć przez pilnowanie się, aby mówić pozytywnie o drugiej osobie zawsze wtedy, kiedy mamy okazję i ochotę, by wypowiadać się o niej negatywnie, jeśli natomiast nie możemy powiedzieć nic dobrego, najlepiej jest milczeć); unikanie możliwości zemsty, odpowiadania złem na zło; gotowość do cierpliwego wysiłku i poświęcenia swego czasu, jeśli tego wymagać będzie sytuacja.

Nie uda nam się jednak zmienić niczego, jeśli nie uwierzymy w człowieka i nie podejmiemy decyzji, by nie przekreślać go, mimo że zawiódł nas swoim postępowaniem. Sami bowiem na jego miejscu oczekiwalibyśmy przebaczenia i drugiej szansy. Nie jest to wiara, która zakłada bycie naiwnym w relacjach międzyludzkich. Jest to wiara, która wynika z odkrycia, że człowiek odpowie dobrem na dobro, jeśli tylko stworzymy mu ku temu możliwości, albowiem taka jest jego natura.

Kilka cytatów, które warto przemyśleć:

•"Gdybyśmy nie doznawali przykrości, doskonalenie się naszego charakteru byłoby niemożliwe. Tylko przez szereg prób, zawodów i rozczarowań, mniej lub więcej widocznych, prowadzi droga do zwycięstw. Chodzi więc tylko o to, ażeby zawód nie przygnębiał, lecz uczył, ożywiał, do nowej szczęśliwszej walki zachęcał" - Julian Ochorowicz, O kształceniu własnego charakteru

•"Gdy jesteśmy w niepewności, czy coś zrobić lub nie, powinniśmy przede wszystkim zadać sobie następujące pytania: 1) Czy to co waham się zrobić, może komuś zaszkodzić? 2) Czy może to być dla kogoś użyteczne? 3) Czy gdyby ktoś uczynił to wobec mnie, byłbym zadowolony? Jeśli dana rzecz dotyczy tylko nas samych, można sprawdzić, czy przeważają korzyści czy nieprzyjemne konsekwencje, które mogą z niej dla nas wyniknąć" - Allan Kardec, Ewangelia według spirytyzmu

•"Nasza kultura ogólnie rzecz biorąc nie zachęca do dzielenia się duszą i emocjonalnej uczciwości. Dlatego ludzie zakładają niezliczone maski, ukrywające ich prawdziwą tożsamość, zamiary i myśli... Problemem jest jednak fakt, iż maski często przywierają do twarzy tak mocno, że nie da się ich zdjąć nawet przed sobą samym, przez co tracimy ogląd rzeczywistości i tkwimy w rolach, które przyjmujemy w życiu" - Andrei Moreira, Leczenie i samouzdrawianie

•"Skargi i przekleństwa, pijaństwo i prostytucja, dzieci bez serca, rodzice bez sumienia, wszystko zło tu się gnieździ, lecz pod tą wstrętną powłoką zawsze to dusza cierpi - siostra nasza godna współczucia i zainteresowania. Wyciągnąć ją z kałuży, oświecić, pomóc w dźwignięciu się i rehabilitacji, jakież to wielkie zadanie! W ogniu miłosierdzia wszystko się oczyszcza" – Leon Denis, Życie po śmierci

ZOBACZ TEŻ:





środa, 17 czerwca 2015

Jak wyglądał seans spirytystyczny



Witajcie. Dziś podzielę się z wami relacją zawierającą opis typowych seansów organizowanych przez belgijskich spirytystów na początku XX wieku. Tekst pochodzi z listu czytelniczki do redakcji czasopisma „Dziwy Życia”, które ukazywało się w Warszawie w latach 1902-1907 i było w całości poświęcone spirytyzmowi oraz badaniom zjawisk parapsychicznych. Powinien zainteresować każdego, kto interesuje się historią mediumizmu i chciałby dowiedzieć się jak wyglądała organizacja seansu spirytystycznego.
Przytoczona relacja jest interesująca także z kilku innych względów: po pierwsze poświadcza, że spirytyzm wyrósł już wtedy z masowej, ale płytkiej fascynacji zjawiskami fizycznymi (materializacje, lewitacje, stukania, wirowanie stołów) i stał się filozofią, która z jednej strony przynosiła ludziom usystematyzowaną wiedzę o świecie duchowym, a z drugiej wspierała ich rozwój moralny. Opis czytelniczki „Dziwów życia” zwraca też uwagę, że spotkania mediumiczne były zawczasu planowane, a poszczególne etapy seansu przebiegały zgodnie z podjętymi wcześniej przygotowaniami. Dzięki temu media oraz prowadzący takie spotkanie mogli nie tylko efektywnie odbierać informacje z zaświatów, ale także sprawnie pomagać cierpiącym duchom, które często manifestowały się poprzez pismo automatyczne bądź psychofonię (mowę).
Winieta dwutygodnika "Dziwy Życia" ukazującego się przed I wojną światową w Warszawie (kliknij, aby powiększyć)

„Szanowny Redaktorze! Czyniąc zadość jego życzeniu pragnęłabym udzielić jak najwięcej szczegółów z seansów w Brukseli, które tak bardzo mnie zainteresowały […]. Na mnie seanse te sprawiły wrażenie czegoś o wiele doskonalszego aniżeli to, co się odbywa u nas. Tam minął chyba już okres tej ciekawości, jaka właściwa jest uczestnikom naszych seansów z objawami fizycznymi. Belgijscy spirytyści traktują całą rzecz jako doktrynę, mającą posłużyć im w moralnym udoskonaleniu się; przekonani są zresztą tak mocno o istnieniu życia pozagrobowego i o widzialnym i dotykalnym stosunku z bezcielesnymi mieszkańcami tamtego świata, że seanse z objawami fizycznymi, takimi jak: poruszanie się przedmiotów, pukania, lewitacja, a nawet materializacja, nie obchodzą ich wcale; zostawiają to, jak powiadają, nowicjuszom, sami zaś oddają się przeważnie studiom w tym kierunku, mającym na celu pożytek moralny swój, a także zeszłych z tego świata, a potrzebujących naszej pomocy.
Każdy więc taki ich seans ma określony z góry cel i charakter. Na każdym podobnym seansie musi być obecny przewodniczący, tzw. moralizator – na usługi duchów potrzebujących rady, ratunku.
Raz w tygodniu w oznaczony dzień i godzinę w Sali Stowarzyszenia, zbiera się posiedzenie składające się z wiernych sprawie i z mediów, których bywa kilka, a czasem i więcej, a nie tylko jedno, jak na seansach u nas.
Seans rozpoczyna się od wspólnego modlitwy, która jednak nie ma mieć znaczenia żadnego z kultów religijnych; następnie odbywa się czytanie, po czym trwa chwila skupienia i ewokacja (wywoływanie) duchów.
Na środku pokoju [znajduje się] duży stół, wokoło którego siedzą media różnego wieku i płci, mając przed sobą ołówki i duży zapas papieru do pisania. Naraz, niektóre z nich zadrżawszy nagle, wpadają w trans i zaczynają mówić nie swoim głosem, lecz duchów wcielonych w nie; inne zdradzają ruchem palców chęć do pisania, więc wkłada im się w ręce ołówki i podsuwa papier; piszą na nim automatycznie w niezwykle gwałtowny i szybki sposób. Siedzący pośrodku stołu moralizator [przewodniczący spotkania] prowadzi ze wszystkimi duchami wcielonymi w media rozmowę po kolei, wypytując je o stan, powód i potrzebę zjawienia się ich na seansie, co nazywa się konsultacją duchową.
Następują zatem, wygłaszane przez usta mediów skargi owych duchów, opowiadania o swych troskach i cierpieniach. Oryginalne jest to, że duchy te nie wiedzą na przykład o tym, że już przestały żyć; wciąż sprzeczają się i stale utrzymują, że jeśli byłyby zmarłymi nie zjawiałyby się tu wcale i nie rozmawiały z obecnymi. Wtedy to moralizator perswaduje im, że twierdzenie ich nie ma żadnej podstawy i stara się przekonać je przedstawiając dowody materialne, i jako że nie posiadają ciała, krwi i kości, a są tylko postaciami fluidycznymi, na dowód tego podaje im fakt, że wchodzą i wychodzą z pokoju wcale nie otwierając drzwi, jak to czyni człowiek żyjący; proponuje im też uderzenie się ręką w drugą rękę lub piersi, czego nie są zdolne uczynić. Wówczas moralizator konkluduje: a [więc] widzisz, że brak ci ciała” itp.
Inne duchy pełne niepokoju pytają: „gdzie jestem, co się ze mną dzieje, dlaczego tak cierpię?” Na to moralizator radzi takiemu duchowi, aby zajrzał do swej przeszłości, w której z pewnością znajdzie się zawsze powód cierpień, dla uniknięcia których daje się duchowi stosowną radę, a tą jest otoczenie szczególną opieką tego, kogo się za życia srodze skrzywdziło. Skoro duch radę tę przyjmie dobrym sercem, zaraz doznaje wielkiej ulgi w swych cierpieniach i wnet rozpoczyna dzieło swej rehabilitacji, a po niejakim czasie nie tylko sam przychodzi dziękować za zbawienne rady, lecz przyprowadza ze sobą i inne duchy. Między duchami trafiają się jednak, jak i u ludzi żyjących, istoty uparte i krnąbrne, niechcące się ukorzyć przed światłem prawdy, zuchwałe względem swego medium, potrząsające nim i ciskające je pod stół. Moralizator, wyczerpawszy wszystkie środki mogące na nie podziałać, każe im wyjść z medium w imię Boga Wszechmogącego, co czynią niezwłocznie i medium wnet powraca do stanu normalnego, a często zaraz opanowywane bywa przez innego ducha o całkiem przeciwnym temperamencie.
Im wrażliwsze są media, tym dokładniej przejmują głos i gesty wcielonych w nie duchów. Często małe dziewczątko przybiera butną postawę i wygłasza nieskromnymi słowami zdania jakiegoś zuchwałego człowieka.
Mediów przy stole, jak to wyżej zaznaczono, siada kilkanaście, a czasami przy każdym medium lokuje się po jednym moralizatorze, co sprawia oryginalny widok. Często się zdarza, że duchy wcielone w media kłócą się z moralizatorami, a nawet biją się z nim, zanim nie zostaną poskromione przez tych pierwszych.
Bywają tu również seanse specjalnie poświęcone chorym, ale to potrzebowałoby dłuższego opisu. Słynne w tym kierunku medium w Belgii to niejaki Antoine le guerrisseur w mieście Jemeppe sur Meuse, który dziennie jakoby przyjmuje kilkuset pacjentów.
Spirytyzm w tej formie jest bardzo rozpowszechniony zwłaszcza w sferach robotniczych. W niemal każdym domu robotników codziennie urządza się podobne seanse. Są tam media o różnym uzdolnieniu: widzące, słyszące na odległość itp. Byłam w kilku takich domach, wszędzie przyjmowano mnie najuprzejmiej; byli to ludzie małego wykształcenia umysłowego, lecz wielkiej wartości moralnej.
U Księżnej Karadii, słynnej propagatorki spirytyzmu, nie byłam, ale dużo o niej słyszałam jako o opiekującej się sprawą i w posiadłości swej Chateau Bovigny z całą uprzejmością goszczącej przybywających do niej spirytystów z całego świata”.
M.Z.
Źródło: „Dziwy życia” 1906, pod red. W. Chłopickiego, nr 92